treningi

Jak się „zmusić” do regularnego trenowania

Jako, że za oknem nadszedł już czas tak zwanej pizgawicy, jestem po dłuższej (~2 miesięcznej) przerwie od trenowania i strasznie ciężko mi powrócić do regularności to naszła mnie taka refleksja jak ja to kiedyś regularnie pięknie trenowałem.

W moim przypadku z motywacją i zabraniem się do treningu nie ma dużych problemów na wyjazdach (wakacje / konferencje / inne poza domem) oraz jak mam jakiś jasny „duży” sprecyzowany cel. Jednak nierealne jest być ciągle w „terenie” i challenge’e czasem przestają być wystarczająco motywujące – bądź są jeszcze zbyt odległe.

Generalnie mam na swoje lenistwo kilka sprawdzonych sposobów i chciałbym się z Tobą nimi podzielić – może się komuś przyda. Na początek wypada się zastanowić dlaczego tak ciężko się zabrać za trenowanie. Osoby, które mnie znają pewnie dobrze wiedzą, że raczej częściej mi się nie chce wyjść na trening niż chce 😉 Moje główne wymówki:

  • zła pogoda
  • zmęczony po pracy
  • za wcześnie
  • boli mnie „coś”
  • jestem „najedzony / głodny”
  • nie mam ubrań
  • muszę coś załatwić

I tego typu lista pierdów. Można tego wymyślać sporo. Mam natomiast kilka, a właściwie cztery sprawdzone sposoby jak się tych wymówek pozbyć / nie dać im się pojawić / bądź osłabić ich ostateczny wpływ:

  • planowanie – po pierwsze jako, że każdy wyjazd planuję to i treningi na wyjazdach są zaplanowane i zauważyłem, że to jest klucz, tak więc staram się to też stosować na codzień: dzień wcześniej wieczorem decyduje co będzie trenowane (bądź wybieram 2 opcje alternatywne – w razie jakby pogoda była lipna), planuje godzinę i miejsca treningu; jeśli tak uszczegółowisz temat jest spora szansa, że będzie Ci żal odpuścić na drugi dzień no bo przecież jest zaplanowane – u mnie działa
  • przygotowywanie – po drugie przygotuj rzeczy (czy to torba na koksownie, czy buty i spodenki do biegania), miej to przygotowane dzień wcześniej wtedy czy to rano przed pracą, czy też po pracy nie będzie już wymówki o braku ciuchów
  • działanie – po trzecie, co chyba w moim przypadku najważniejsze, chodzi tutaj o to, aby oszukać samego siebie 🙂 zwykle wracając z pracy człowiek jest zmęczony, jednak spróbuj wejść do domu przebrać się we wcześniej przygotowane rzeczy i wyjść, organizm nie zarejestruje co się odjaniepawliniło – przynajmniej mój nie stawia na to strasznego oporu
  • zrównoleglanie – jak masz coś do załatwienia rozważ wyjazd rowerem / biegiem, ewentualnie u mnie czasem działa np. powrót / dojazd z / do pracy biegiem / rowerem, w takim przypadku nie ma poczucia straconego czasu bo są załatwione dwie sprawy za jednym zamachem, dorzuć do tego podcast / audiobook’a w trakcie i się okazuje, że 2h dniówki zaoszczędzone 

Podsumowując, aby trening został odbyty (w moim przypadku) trzeba go zaplanować, przygotować się na niego, a później nie zamulić tylko, czy to rano, czy to zaraz po powrocie z pracy wyjść i go odbyć. Żeby paszcza się cieszyła bardziej trzeba dorzucić audiobook’a, czy jakiś podcast w trakcie jego trwania. Po kilku tak przygotowanych treningach są spore szanse, że wejdzie to w nawyk.

Mam nadzieje, że u Ciebie połączenie tych sposobów bądź któryś konkretny z nich zadziała. Oby zadziałało i u mnie 😉 (tak jak kiedyś). Powodzenia.